niedziela, 31 stycznia 2016

Księga II Rozdział 4 - Wspomnienia wróciły

Luna


Chłopak całował Lunę z coraz większym zapałem. Przyparł ją do ściany. Odrywali się od siebie tylko, aby zaczerpnąć oddech. Ich usta walczyły o dominacje.  W końcu pocałunki przerwała Luna. Sam popatrzył się na nią z żalem jednak nic nie powiedział i dalej trzymał ją w ramionach. Dziewczyna natomiast wtuliła się w niego, na co on pocałował ją w czoło i tak stali dopóki ktoś nie wszedł.                                                                      
- OMG Katy no chodź tu szybko, musisz to zobaczyć. - Wykrzyczała Lucy , a oni od razu odskoczyli od siebie jak poparzeni. Dziewczyna zarumieniła się . Sam jednak dalej wpatrywał się w Lunę.                                                                                                                                                                                                              
- Co się stało. Pali się coś? - Do pomieszczenia wbiegła lekko zdenerwowana Katy.                                                                    
- My czekamy na nich, a oni sobie tu. - Przerwała śmiejąc się.

- Co? - Zaciekawiła się

- Zaraz spokojnie wszystko ci powiem.- Oznajmiła Lucy.- Ja idę sobie spokojnie zobaczyć czy oni jeszcze żyją, bo coś się zgubili. Wchodzę do biblioteki a oni tak do siebie się przylepili, że normalnie nie wiedziałam gdzie zaczyna się jedno a gdzie kończy drugie.

- Serio?- Zapytała się Katy spoglądając na Lunę i Sam. Nie doczekała się odpowiedzi więc zapytała.- Jesteście parą?

- Nie.- Wykrzyknęła pospiesznie Luna.

- Tak.-Powiedział  Sam

- Co?! -Wykrzyknęła zaskoczone trzy dziewczyny.

Clarissa


Kobieta po rozmowie z ludźmi z instytutu poszła do swojej nowej sypialni. Clarissa nie mogła uwierzyć, że była kiedyś niejaką Clary Fray. Od zawsze była Claissą Pangborn. Siostrą Sebastiana Pangborna. Dziewczyną urodzoną w Szkocji, która w wieku szesnastu lat przeprowadziła się do Londyńskiego instytutu. Gdzie spotkała Alejandra miłość swojego życia. Wkrótce po ślubie przeprowadziła się do Meksyku z mężem, żeby przejąć Meksykański instytut. Po jakimś czasie urodziła swoje pierwsze, a zarazem ostatnie dziecko. Jej maleńką dziewczynkę, dzięki której jest tu i ma szansę aby poznać prawdę. Musi ją poznać, przecież  nie może żyć w nieświadomości. Chce się dowiedzieć jakim cudem mogła by mieszkać kiedyś w Nowym Yorku, a na to pytanie może odpowiedzieć jedynie jedna osoba. Mianowicie jej  brat Sebastian. Jej starszy, najukochańszy brat Sebastian. Tylko on może powiedzieć co się stało. Więc kobieta, po chwili wahania wyciągnęła komórkę i napisała wiadomość do brata.                                                                                                                  
Sebastian: Braciszku jestem w Nowym Yorku. Przyjechałam z Luną. Musisz tu przyjechać i wyjaśnić mi parę spraw Sebastian. Inaczej nie dam ci spokoju.
Kiedy tylko skończyła pisać wiadomość ktoś zapukał do jej drzwi.

-Proszę.-Powiedziała

Drzwi się odtworzyły i po chwili wszedł przez nie blond włosy mężczyzna. Popatrzył się na kobietę i podszedł do niej, usiadł na fotel. Siedzieli tak przez jakąś chwilę wpatrując się w siebie. W końcu złotooki mężczyzna przerwał ciszę.

- Na prawdę nic nie pamiętasz? -Zapytał z tęsknotą.

- Pamiętam wszystko inaczej niż mi o tym opowiedzieliście.

- Ale wiesz, że jesteś nią?

- Nie wiem, ale nie mogę zaprzeczyć. Wysłałam wiadomość do mojego brata, tylko on może powiedzieć co jest grane.

- Miałaś brata.

- Tamta ja miała brata?- Powiedziała zaciekawiona.- To dlaczego kiedy zniknęłam nie udaliście się do niego?-Zapytała.

- Clary twój brat umarł przed twoim narodzeniem.

- Mam kompletny mętlik w głowie. Nie wiem co mam myśleć. Nie wiem kim jestem.

- Nie wiesz kim jesteś Clary?-Powiedział.- A może ci pokazać.- Zapytał, a ona tylko pokiwała głowom.

Mężczyzna na ten gest wstał, podszedł do łóżka podał rękę kobiecie. Ona ją złapała, on ją podniósł popatrzył się z wytęsknieniem w jej oczy. Zamknął ją w szczelnym uścisku, jedną rękę położył jej na policzku i bez słowa ją pocałował. Kobieta była zaskoczona ale za żadne skarby świata nie przerwała by pocałunku. Całowali się z wielką tęsknotą, tak jakby spotkali się po raz pierwszy i nie wiedzieli czym jest pocałunek. Mężczyzna nagle przestał ją całować, ale ona jednak przejęła inicjatywę i tym razem ona go pocałowała. Całowała go tak jak dawniej, bowiem w jej głowie ukazał się obraz młodej kobiety i młodego mężczyzny. Przypomniała sobie kim jest chłopak z którym się całuje. Tak chłopak, bo Clary pamięta Jace'a jako chłopaka jej ukochanego. Jace był miłością jej życia, a ona o nim zapomniała. Jednak nawet najpotężniejszy czar może przełamać pocałunek prawdziwej miłości. Zupełnie jak w bajce. Clary odsunęła się od ukochanego.  

- Przepraszam. Nie powinienem był.- Wyszeptał wciąż trzymając ją w ramionach.

- Nie masz za co przepraszać kochanie. -Powiedziała biorąc jego twarz w dłonie. - Ja wszystko pamiętam.- Powiedziała, a on na jej słowa ją pocałował.

sobota, 23 stycznia 2016

Liebster Blog Award !!! nr5

Teraz naprawdę nie wiem co mam powiedzieć, zostałam nominowana drugi raz w ciągu tego samego dnia. Nominowała mnie  Stamina  z bloga: http://miastoniebianskiegoserca.blogspot.com/   
Dziękuje z całego serca!!! Jak tak dalej pójdzie to naprawdę nie wiem kiedy będę miała czas pisać.











Pytania


1. Ulubiona seria Cassandry Clare?

Kocham Dary Anioła ale jak bym miała wybierać to wolą Diabelskie Maszyny.

2. Jesteś Nocnym Łowcą, fearie, likantropem, wampirem czy czarownikiem?

Nocnym Łowcą ale jak by mogła wybierać to chciałam bym być taka jak Tessa.

3. Ulubiony cytat?

"Jesteś moją siostrą.- rzekł w końcu.- Moją siostrą, moją krwią, moją rodziną. Powinienem cię chronić.-zaśmiał się bez krzty wesołości.- Chronić przed chłopcami, którzy pragną zrobić z tobą to. co ja bym chciał.

4. Twoje hobby?

Czytam i piszę.

5. Ulubiony kolor?

Niebieski, czarny, fioletowy

6. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka, lub zespół?

Taylor Swift, 1D

7. Ulubiona postać z DA?

Jace bez dwóch zdań.

8. Czy uprawiasz jakiś sport?

A czytanie się liczy? :)

9. Ulubiony film?

Łowca czarownic, Gwiezdne Wojny i wiele innych.

10. Ulubiona piosenka z soundtracka filmu The Mortal Instruments City of the Bones?

Nie mam takiej.

11. Kim chcesz być w przyszłości?

Bardzo bym chciała zostać lekarzem albo pisarką.




Jeszcze raz dziękuje 

Liebster Blog Award !!! nr4

Naprawdę nie wiem co mam powiedzieć, to już druga nominacja w tym tygodniu.
Tym razem nominowała mnie RudaAlisson Angelika z bloga : http://shadowhunters-ff-p.blogspot.com/. Naprawdę dziękuję.
    

Pytania:

1. Co cię denerwuje?

Najczęściej denerwują mnie moje młodsze siostry.

2.Skąd pomysł na taką nazwę bloga?

Nad nazwą myślałam naprawdę długo, aż w końcu wpadła mi do głowy obecna nazwa bloga i tak już zostało.

3. Twoja ukochana bajka z dzieciństwa to...

bez namysłu Śpiąca Królewna.

4. Czytasz mojego bloga? Jeśli tak, co sądzisz o głównej bohaterce? Uważasz, że jest kapryśną nastolatką, a może skrzywdzoną dziewczynką? Z kim powinna tworzyć duet?

Nie czytałam twojego opowiadania ale z chęcią je przeczytam

5. Co porabiasz, gdy nie blogujesz ?

Czytam albo kontroluję moje strony na Facebooku.

6. Twoje 3 ulubione seriale?

1. Shadowhunters
2. Pamiętniki wampirów.
3 The Royals

7. Ulubiona seria , trylogia?

Jest tego sporo np:
-Dary anioła
-Diabelskie maszyny
-Szeptem
-Upadli
-Gone
-Lux
-Ja diablica
-Anioł
-Rywalki i wiele innych

8.Czy wyobrażasz sobie siebie jako władce Polski?(Średniowiecze) Co byś zrobiła aby żyło nam się lepiej?

Jedyne co sobie teraz wyobrażam to piękne średniowieczne suknie.

9. Jesteś osobą tolerancyjną?

W stu procentach.

10. Ulubiona piosenka?

Z polskich to od dziecka byłam nakręcona na wszystkie utwory zespołu Łzy.
Z zagranicznych to zdecydowanie Love Story Taylor Swift.

11. Czy chciałabyś utknąć w swoim śnie do końca życia? Jaką historię byś stworzyła? Kim byś była i co byś robiła?

Nie wiem czy koniecznie do końca życia, ale tak chciałam bym. Mogłam bym stworzyć historie miłosną. Byłam bym córką dawno zmarłej pary królewskiej. Królestwem moich rodziców rządził by okrutny władca. A w dzień swoich osiemnastych urodzin dowiedziałam bym się kim byli moi rodzice.
Mogłam bym pisać tak w nie skończoność więc na tym poprzestanę.


Moje pytania


Moje Pytania
1 Jaki jest twój ukochany film?
2 Ulubione zwierze?
3 Ulubiona książka lub seraj?
4 Ulubiony kolor?
5 Co skłoniło cię do posiadania własnego bloga?
6 Dlaczego piszesz akurat o DA?
7 Twój ulubiony cytat z książki?
8 Dlaczego zaczęłaś pisać?
9 Twój ukochany bohater DA?
10 Jaką ostatnią książkę przeczytałaś?
11 Kim chcesz być w przyszłości.

 Nominuję

http://jaceiclaryczylimiloscktorauskrzydla.blogspot.com/
http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/







piątek, 22 stycznia 2016

Księga II Rozdział 3 - Gra w pytania.

Luna


Dziewczyna zdziwiła się zachowaniem ludzi w instytucie, ale i tak usłuchała matki i poszła z trojgiem nastolatków. Okazało się, że Katy i Lucy mają szesnaście lat. Czyli są w jej wieku. Obie są brunetkami o niebieskich oczach. Są do siebie bardzo podobne ale nie na tyle żeby można było je ze sobą pomylić. Jednak bardzo różnią się z charakteru. Natomiast blond włosy chłopak o imieniu Sam, był o rok starszy od nich. Był wysokim, dobrze zbudowanym chłopakiem. Jego oczy były w kolorze złota. Ale przede wszystkim był piekielnie przystojny. Dosłownie wyglądał jak Grecki Bóg. Luna nie mogła się powstrzymać od zerkania na niego. Szli właśnie korytarzem do biblioteki, ponieważ tylko tego pomieszczenia jeszcze nie pokazali dziewczynie. Kiedy tylko weszli dziewczynę dosłownie zatkało. Jej oczom ukazało się wielkie pomieszczenie. Sala była zapełniona książkami od podłogi, aż po sam sufit. Biblioteka była pięknie urządzona. Stare malowidła wisiały na ścianach, były też przepiękne witraże zamiast zwykłych okien. W pomieszczeniu nawet znajdował się rzeźbiony kominek, a na przeciwko niego były ustawione kanapy i mały stolik. Dziewczyny od razu podeszły do jednej z kanap i na niej usiadły. Gestem przywołały Lunę i Sama żeby też usiedli. Luna podeszła i usiadła, a obok niej usiadł Sam. Zapanowała cisza.

-Do dobrze musimy zakończyć tom niezręczną sytuację.-Powiedziała Lucy przyglądając się siostrze.

-A ja mam niby wymyślić jak?-Powiedziała Katy.- No dobrze więc może zagramy w pytania?Rozpromieniła się i mrugnęła do Lucy.

-No nie dziewczyny wy zawsze musicie chcieć grać w tę grę.- Powiedział Sam 

-A w cale że nie.-Wykrzyknęły razem.- To naprawdę dobry sposób, aby poznać się lepiej.- Dodała Katy.

-Dobrze więc zaczynamy.- Pisnęła Lucy.

- Zasady tej konkretnie rozgrywki są następujące. Po pierwsze każdy z nas zadaje jednorazowo tylko jedno pytanie. Po drugie wyznaczamy osobę, której mamy zadać pytanie za pomocą steli. Zaczynamy od ciepie Luna.- Wytłumaczyła Katy.

Luna po wysłuchaniu zasad bez słowa wyciągnęła stelę. Położyła ostrożnie przedmiot na rzeźbionym stoliku, zamknęła oczy i delikatnie zakręciła. Otworzyła oczy i popatrzyła wprost w oczy złotookiego, bo to właśnie na niego wskazywała jej stela.

-Jakie jest twoje drugie imię?- Zapytała po krótkim namyśle, a bliźniaczki na jej słowa zaczęły się śmiać. Chłopak popatrzył się na Lunę z niedowierzaniem.

-Powiedziałyście jej jak mam na drugie prawda.-Zezłościł się Sam.

-Nie ja nie.- Odparła Lucy.

-Na mnie nawet nie pacz.-Dodała Katy.

-No to jak masz w końcu na drugie imię?- Zapytała Luna.

Sam popatrzył się na swoje kuzynki i na Lunę. Patrzył się na nie ze złością, ale w końcu powiedział.

-Donald.-Wyszeptał 

-Pytała cię o drugie imię, a nie o jego część.-Zaśmiała się Lucy.

-Dobra nazywam się Samuel Kaczor Donald Herondale.- Kiedy tylko to powiedział wszystkie wybuchły głośnym śmiechem. 

-Kaczor Donald ale jak... przecież tak nie można...o boże.-Luna mówiła, próbując powstrzymać napady śmiechu.

-Można, a dokładniej moja matka mogła. Była zła na ojca, że go nie było przy porodzie. Mój ojciec boi się kaczek i właśnie tak dała mi na imię.-Zaczął się tłumaczyć.

-No dobra koniec tematu Kaczorku. Teraz twoja kole.-Powiedziała Luna podając mu swoją stel. Chłopak popatrzył się na nią lekko zirytowany przezwiskiem którym go nazwała, ale po chwili wziął ją od niej. Zakręcił, a tym razem metalowy przedmiot wskazywał na Lunę. Chłopak uśmiechnął się.

-No więc panno Luno Rosales, co to za zamieszanie z twoją matką?

-Też to zauważyliście.-Zapytała Katy?

-Ja tak mama wpatrywała się w mamę Luny jakby zobaczyła ducha.-Powiedziała Lucy.- A może oni wszyscy się znają.-Dodała po chwili.

-Nie sądzę mama nigdy nie była Nowym Yorku, wychowała się w Szkocji. Potem pojechała do Londynu, a z tamtą wyjechała do Meksyku gdzie wzięła ślub z ojcem.

-To naprawdę dziwna sytuacja.-Mruknęła Katy

-No dobra ja mam pomysł.-Powiedział Sam wstając.

-Jaki.-Zainteresowały się dziewczyny

-Chodzimy zobaczyć co tam się dzieje.

-My w to wchodzimy.-Powiedziały bliźniaczki

-A ty idziesz z nami Luna?-Zapytał

-Jasne Kaczorku.- Powiedziała dziewczyna i puściła do niego oczko.

Bliźniaczki wyszły pierwsze, a Luna szła za nimi. Kiedy miała przekroczyć próg poczuła, że ktoś chwyta ją za rękę. Odwróciła się, a jej oczy napotkały wzrok blondyna. Chłopak patrzył się na nią przenikliwym spojrzeniem. Jej serce przyspieszyło i w jednej chwili zamarła. On przyciągnął ją do siebie. Pochylił się i szepnął jej do ucha.

-Nigdy więcej tak nie mów.

-Jak?-Wyszeptała

-Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi.

-Aha "Kaczorku" czy o to ci chodzi ?-Uśmiechnęła się.

-Tak dokładnie księżniczko.

-Och, a co ty mi możesz zrobić?

-Dużo.

-Doprawdy kaczorku?-Powiedziała robiąc da kroki do tylu.

Chłopak na słowa dziewczyny ponownie do niej podszedł i zamknął ją w swoim żelazny uścisku. Spojrzał jej prosto w oczy i po chwili bez słowa wbił się w jej usta.



Tak wiem krótkie bez sensu i do tego Kaczor Donald (może troszeczkę przesadziłam) ale ocenianie należy do was . Liczę na szczere komy.

Liebster Blog Award !!!

Naprawdę dziękuję za nominację!
Nominowała mnie paulina patrycja  z bloga : http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/ .

Pytania

1. Ile masz lat?
16 lutego skończę piętnaście lat.

2. Ile blogów masz?
Na tą chwilę mam dwa blogi, ale planuję założyć kolejny.

3.Do której klasy chodzisz?
Chodzę do drugiej gimnazjum.

4.Jaka jest twoja ulubiona książka?
Mam wiele ulubionych książek np;
-Dary Anioła i Diabelskie maszyny (wszystkie części)
-Seria Lux
-Hopeless
-Szeptem
-Upadli
-Rywalki i wiele innych

5.Co obecnie czytasz?
Wczoraj kupiłam "Kochani dlaczego się poddaliście" Dellaira Ava i planuję ją przeczytać w ten weekend.

6. Masz ulubiony zespół muzyczny?
Nie ma.

7. Kim chciał/a byś być w przyszłości?
Chciałam bym być lekarzem albo pisarką.

8. Jaki jest twój ulubiony owoc?
Arbuz albo brzoskwinie.

9. Czego nienawidzisz najbardziej?      
Nienawidzę fałszywych ludzi.

10. Masz motto życiowe?
Nie mam motta.

11. Jest coś, czego nie lubiłeś/aś i zmieniłeś/aś  zdanie do tego? Jeśli tak to co?
Nie miała nic takiego.

Ja nie nominuję nikogo.

Rozdział dodam prawdopodobnie dzisiaj.

niedziela, 10 stycznia 2016

Księga II Rozdział 2 - Duchy przeszłości

Jace

W sali treningowej panowała napięta atmosfera. Blond włosy mężczyzna ze złością walczył ze swoim parabatai . Był wściekły. Nie dość, że miał trenować jakąś małolatę to jeszcze razem z nią miała przyjechać jej mamusia. Ta wiadomość nie za bardzo go ucieszyła. W instytucie już i tak była wystarczająca liczba kobiet, czyli jego siostra, matka, dwie córki Izy i czasami Jocelyn. Od śmierci matki Sama nie przepadał za obcymi kobietami w swoi domu. Teraz jednak mają przybyć dwie nowe kobiety, a z doświadczenia wiedział że płeć przeciwna przynosi tylko bul i zgubę. Mężczyzna przerwał rozmyślenia, kiedy jego brat powalił go na matę.

-Co się z tobą dzieje bracie.- Zapytał Alec podając rękę bratu.

-Nic. Po prostu się zamyśliłem.-Odpowiedział 

-Jace Herondale legenda w świecie nefilim się zamyślił?

-Raz na jakiś czas nawet ja mogę się zamyślić. 

-Tu chodzi o naszych gości?

-Naszych? Ty i tak mieszkasz z Magnusem.

-No dobra niech ci będzie, ale i tak chodzi o te kobiety.

-Masz racie jakoś nie mam ochoty bawić się w nauczyciela.

-Myślę raczej, że tu chodzi o matkę tej dziewczyny.

-A ty nie uważasz, że to raczej dziwne, że ona tak na ostatnią chwilę chce przyjechać z córką.

-Nie wiem.

-Musi być nie odpowiedzialna, bo przecież podobno prowadzi instytut w meksyku.

-Instytut prowadzi jej mąż, a ona mu pomaga.

-Alec a ty skąd wiesz?

-Spotkałem Alejandra przed paroma miesiącami.

-Tak i nic nie powiedziałeś?

-No bo ja tak trochę mu napomknąłem, że jeśli chce to jego córka może tu przyjechać na szkolenie?- Powiedział.

-Et tu Brute contra me? To dzięki tobie mam uczyć jakąś małolatę?- Po minie Jace'a było widać, że jest zły.

-No nie do końca małolatę Luna ma 16 lat.

-To po jaką cholerę mam ją szkolić?

-Potrzebuje żeby ktoś nauczył ją nowej techniki. Kto inny zrobi to lepiej niż ty.-Broniła się mężczyzna.

Złotooki już miał walnąć brata, ale przerwała mu siostra.

-Jace, a ja myślałam, że wy w końcu wydorośleliście.

-To chyba nam nie grozi.-Powiedzieli razem bracia.

-No dobra to zbierać się.

-Po co?- Powiedzieli znów chórem.

-Już druga trzeba się przygotować zaraz powinny być. Ja już zebrałam dzieciaki w salonie. Mama jest z ojcem w Londynie więc wy też macie je przywitać.

-Co ty się tak ekscytujesz?-Zapytał Jace.

-W końcu będę miała w domu kobietę w swoim wieku z którą będę mogła pogadać.-Pisnęła i ruszyła do wyjścia.

Mężczyźni spojrzeli na kobietę i się zaśmiali. Ich siostra mimo swoich 36 lat czasem zachowywała się jak szalona nastolatka. Mężczyźni posprzątali w sali treningowej i ruszyli do wyjścia. Kiedy doszli do salonu wszyscy już tam byli. Jace wcale się nie zdziwił, że jego syn siedział znudzony. W przeciwności do niego 16 letnie bliźniaczki nie mogły się doczekać gości. Mężczyzna usiadł i tak jak reszta jego rodziny czekał na przybycie gości. Po jakiś piętnastu minutach brama otworzyła się w salonie. Najpierw pojawiła się dziewczyna. Dziewczyna miała egzotyczną urodę, czyli migdałową skórę, duże zielone oczy i co dziwne burzę rudych loków. Dziewczyna weszła niepewnie do pokoju. Zerkała co chwilę na bramę. Po paru minutach pojawiła się kobieta. Podeszłą do dziewczyny. Kiedy Jace przyjrzał się jej z bliska jego lodowate serce przyspieszyło. Zobaczył, że jego brat i siostra tak samo patrzą się na tę kobietę.

-Czy coś się stało?-Zapytała. Nikt jej nie odpowiedział więc ciągnęła dalej.- Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha.- Powiedziała.-Jestem Clarissa Rosales a to moja córka Luna.

-Bardzo nam miło.- Wydukała Izabella i szturchnęła Aleca.

-Tak bardzo się cieszymy, że już przyjechałyście.-Powiedział

-Nie naprawdę powiedzcie o co chodzi, bo wasze zachowanie wskazuje, że coś jest nie tak.-Powiedziała kobieta.

-Wyglądasz jak ktoś kogo znaliśmy.-Odezwał się Jace.

-Ciekawe nigdy nie byłam w Nowym Yorku.- Uśmiechnęła się .

-Dzieciaki oprowadzicie Lunę po instytucie.- Powiedziała Izabella.- No już.- Ponagliła ich.

-Mamo jesteś pewna, że nie chcesz  żebym została?- Powiedziała dziewczyna.

-Nie kochanie idź zobacz instytut, a ja wyjaśnię wszystko.

-Dobrze.-Powiedziała i poszła razem z nastolatkami.

Kobieta i mieszkańcy instytutu patrzyli się na siebie nie wiedząc co powiedzieć.

-Usiądźmy.-Zaproponowała Izabella. 

Po chwili namysłu wszyscy usiedli. 

-Dobrze, więc powiedzcie o co tu chodzi wciąż patrzycie się na mnie jakoś dziwnie. Czy tu chodzi o to, że zdecydowałam się przyjechać w ostatniej chwili.

-Nie tu naprawdę nie chodzi o to. Jak już mówiliśmy wyglądasz jak ktoś kogo znaliśmy.-Powiedziała Izabella.

-No dobrze kogo wam przypominam?- Powiedziała zaciekawiona kobieta.

-Clary Fray?-Powiedział blondyn.

-Tylko brat mówi jeszcze do mnie Clary, ale nigdy nie miałam na nazwisko Fray. Jestem z rodu B.
Pochodzę ze Szkocji.

-Naprawdę wyglądasz jak ona.-Powiedział Alec.

-Macie może jej zdjęcie?-Zapytała.

-Tak. -Powiedziała kobieta. Zdjęła wisiorek z szyi i podała go kobiecie.- Zdjęcie zostało zrobione w dzień w którym zaginęła.

Claryssa wzięła naszyjnik i z wahaniem odtworzyła wisiorek. W środku była fotografia dwóch młodych kobiet. Ciemnowłosa była zapewne kobietą która podała jej medalion pomyślała. Ruda natomiast była nią. Kobieta nie mogła w to uwierzyć, ale wiedziała przecież jak wyglądała w młodości. Sama miała wiele fotografii z tamtego okresu.

-Ja nie wiem co mam powiedzieć.

-Poznajesz ją?-Zapytała Izabella.

-Tak właśnie wyglądała kiedy miałam szesnaście lat, ale naprawdę tego nie rozumiem. No przecież nie możliwe żebym to była ja.- Powiedziała.- Którego dnia było zrobione to zdjęcie?

-22 maja 2015 roku.-Odpowiedział blondyn.

-Z tamtego dnia niewiele pamiętam. Miałam drobny wypadek.

-Tak.

-Posacka z kamienia i moje szpilki to nie najlepsze połączenie.

-Czyli co, straciłaś , w tedy pamięci.-Znów odezwał się blondyn.

-Nie raczej przytomność na cały dzień.

-Nie wiem co o tym myśleć. -Przyznała Izabella.

-Ja też. -Powiedziała Clarissa.  






piątek, 8 stycznia 2016

Ważne!!!

Kochani potrzebuje waszego szczerego zdania, bo naprawdę nie wiem co mam myśleć.
Podoba się wam to co piszę czy nie?
Podoba wam się mój nowy pomysł na tę historię?
Proszę napiszcie coś pod tym postem, bo naprawdę nie wiem co mam myśleć. Od paru postów nie było ani jednego komentarza, a po wyświetleniach widzę, że jednak ktoś wchodzi.

środa, 6 stycznia 2016

Księga II Rozdział 1 - Nigdy w życiu nie byłam niczego tak pewna.

Luna


Promiennie słoneczne powoli wdzierały się do sypialni dziewczyny . Zaczęły oświetlać jej twarz na co ona zaczęła się budzić.  Otworzyła oczy i zaczęła przyglądać się znajomym ścianą swojego pokoju.  Zrobiło się w nim trochę pusto w końcu rzeczy które chciała zabrać były już spakowane, a wcale nie było ich tak mało.  Dziewczynie zrobiło się smutno, to jej ostatni poranek w domu pomyślała.  Na pewno ostatni w tym roku.  Wstała i zarzuciła szlafrok na ramiona i po cichu udała się do do salony.  Chciała posiedzieć w swoim ulubionym fotelu i po prostu pomyśleć.  Po drodze napawała się widokiem ukochanego domu,  kiedy znalazła się koło schodów dotknęła poręczy i zamknęła oczy. Przypomniała sobie jak razem z Rose i  Gabrielem urządzili sobie konkurs zjeżania po tej poręczy.  Oczywiście ona wygrała, a o wygranej przez całe siedem tygodni przypominał jej gips na lewej ręce.  Pomyślała jak wtedy mama była przerażona,  jaki tata był zły i jak ona sama śmiała się przez łzy. Tak Luna była przedziwnym dzieckiem, inne dzieci płakały gdy sobie coś złamały, ale nie ona. Ją wtedy okropnie bawiła zaistniała sytuacja. Ten dzień na zawsze wrył się w jej pamięć. Otworzyła oczy i zeszła po schodach, ruszyła ku salonowi. Przekraczając próg zobaczyła, że w salonie jest jej mama. Kobieta na jej widok  uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie na kanapie. Luna posłusznie podeszła i usiadła koło matki, a ona od razu ją przytuliła.                 

 -Moja mała córeczka.-Powiedziała przez łzy.                                                                            

-Nie smuć się mamo.-Powiedziała Luna.                                                                                    

-Wiesz, że ja naprawdę nie chcę żebyś jechała. Twój ojciec się uparł i wcale nie chce mnie słuchać.  Cały czas mówi, że to dla twojego dobra, ale do cholery jasnej przecież ja równie dobrze mogłam bym cię wyszkolić. - Kobieta się zezłościła.                                                                                                                                               
 -Mamusiu naprawdę nie musisz się o nic martwić dam sobie radę, a  ty razem z tatą na pewno będziecie mnie odwiedzać. - Dziewczyna przekonywała bardziej siebie niż matkę.                                                                             
 - Jasne kochanie ja tata i wujek na pewno będziemy cię odwiedzać.-Powiedziała z uśmiechem i jeszcze mocniej ją przytuliła. -Nie myśl nawet, że będziesz sama w święta. Tata i wujek nie mogą, a ja na pewno do ciebie przyjadę i zostanę aż do nowego roku.-Dodała po chwili.                
 -Naprawdę mamo?                                                                                                                                                                           
- Jasne, że tak nigdy bym cię nie zostawiła kotku.                                                                                                  
Kobiety siedziały tak przez dłuższą chwilę, aż nie przerwał im mężczyzna.                                                                                   
-Moje piękne dziewczyny przytulają się be zemnie to niedopuszczalne.-Powiedział, a jego dziewczyny wstały, podeszły do niego i go przytuliły. On na ten miły gest pocałował swoją żonę, a  gdy skończył cmoknął córkę w czoło. Luna korzystając z miłej atmosfery postanowiła ostatni raz wymigać się od wyjazdu.                                                                                                                                                              
 - Tatusiu naprawdę muszę jechać, sam widzisz jak nam dobrze w rodzinnym gronie.                                                                  
-Nie wymigasz się od wyjazdu Luno. Choć przyznam, że masz rację mówią, że jest nam dobrze w rodzinnym gronie.-Powiedział.                                                                                                                                                
- Alejandro ona ma rację nie musi jechać niech stanie w domu.                                                                                  
 - Nie Clarisso rozmawialiśmy już o tym. Ona musi jechać to dla jej dobra.                                                                          
 -Dla jej dobra! - Wykrzyknęła  kobieta.- A co powiesz na to kochanie. Ja dla twojego dobra pojadę z nią.-Powiedziała, a jej męża zatkało.                                                                                                                        
-Dla mojego dobra pojedziesz z nią. Niby jak to ma dobrze wpłynąć na mnie!?                                                                                   
-O tak, że jak tu zostanę to chyba cię uduszę!- Kobiet wściekła się jeszcze bardziej.                                                                     
-Tato nie wściekaj się,  mama tylko żartowała. Prawda mamo?-Luna próbowała ostudzić sytuację. 
                                                 
-Nie kochanie mówiłam całkowicie powarzenie. Właśnie postanowiłam jadę z tobą, bo jeśli tu zostanę to zabiję ojca . Ja jestem twoją matką i ja też powinnam decydować o twoim życiu, a skoro ojciec mi na to nie pozwala to zostanie sam a ja pojadę z tobą. Teraz przepraszam cię kochanie ale idę powiadomić instytut w Nowym Yorku, że przyjadę z tobą. -Powiedziała i ruszyła na górę. Luna wraz ,ze swoim ojcem stali nadal koło siebie nie wiedząc  co moją powiedzieć.                                                                           
-Tato, mama mówiła powarzenie?                                                                                                                                            
- Twoja matka nie rzuca słów na wiatr.-Powiedział i poszedł do swojego gabinetu.


Clarissa


Wieczorem tego samego dnia


Kobieta nigdy w życiu nie była niczego tak pewna wiedziała, że pojedzie razem z córką.  Jej mąż nie dał jej innego wyboru. Przecież nie może pozwolić żeby Alejandro decydował o całym życiu Luny, przecież to ona nosiła ją przez dziewięć długich miesięcy, to ona się nią opiekowała, a tera nie pozwoli żeby jej  jedyne dziecko wyjechało do innego kraju . Do kraju w którym nie zna nikogo. Mąż kobiety mówił, że przecież ona była w tej samej sytuacji, ale to przecież nie prawda. Po wyjeździe ze Szkocji do Londynu nie byłą sama. Do Londynu przeniósł się razem z nią jej brat.  Ona miała brata, więc dlaczego Luna nie mogła by mieć przy sobie matki myślała.  Kobieta skończyła rozmyślanie i popatrzyła na walizki. Po chwili wzięła je i ruszyła do pokoju córki, kiedy już tam się znalazła zapukała i weszła do środka.                                                                                                                                                
 -Kochanie jeśli jesteś już gotowa to proszę choć już.-Powiedziała                                                                                     
-Jesteś pewna mamo?-Zapytała się  dziewczyna.                                                                                                     
-Kochanie nigdy w życiu nie byłam niczego pewniejsza.-Kobieta podeszłą do córki i ją uściskała.-     A teraz kotku proszę cię bierz swoje rzeczy i choć. Otworzę portal i przeniesiemy się na miejsce. Właśnie dostałam list, że już na nas czekają.                                                                                                                       
-  Nie chcesz pożegnać się z tatą?                                                                                                                                           
 -Nie Luna nie mam na to najmniejszej ochoty.                                                                                                                    
Kobiety wzięły swoje rzeczy i ruszyły do holu. Clarissa wyciągnęła stelę i narysowała bramę.                                                                              

-Idź pierwsza kochanie.-Powiedziała do córki, a ona tak też zrobiła  Ona natomiast przystanęła chwilę i popatrzyła się na gabinet męża. Nie tym razem mu nie ulegnie pomyślała i weszła do bramy.



Nie wiem czy dobrze zrobiłam robiąc tak duży przeskok czasowy, ale potrzebowałam jakiś zmian. Mam nadzieję, że tak jak ja pokochacie Lunę i innych nowych bohaterów.  Jak  zapewne zauważyliście piszę w narracji 3 osobowej piszcie czy wam to odpowiada.