sobota, 28 lutego 2015

Rozdział-8-Porwanie

 Clary

Po chwili czekania usłyszałam trzask dochodzący z bocznej ulicy. Więc poszłam sprawdzić co tam się dzieje. Po chwili zobaczyłam sylwetkę młodego chłopaka .Chciałam się wycofać lecz on mię dopadł i przycisnął mnie do muru jednocześnie zatykając mi usta.

-Witaj.-Powiedział nieznajomy.

-Kim ty jesteś?-Zapytałam

-Clary jestem twoim bratam.-Powiedział nieznajomy chłopak.

-Ale jak przeciesz on chyba nie morzesz ty. -Język mi się normalnie poplątał. Plotłam od rzeczy. No ale nie codziennie widzi się chłopaka który twierdzi ,że jest twoim bratem.

-Oj spokojnie siostrzyczko. Wiem ,że możesz być trochę zdezorientowana ale taka jest prawda droga Clary.

-Dobra jak ja mam być spokojna to ty może byś mnie już puścił.-Powiedziałam

-O rzeczywiście cię trzymam.-Powiedział i mnie puścił.

Teraz gdy byłam wolna mogłam się przyjżeć dokładniej "mojemu bratu". Oczywiście na tyle dokładnie jak pozwalał mi na to półmrok panujący w zaułku. Musze przyznać czy on jest moim bratem czy nie ,to kurwa niezły z niego towar. Ale i tak przebija go wyglądem ,pewien blondyn.
Otuż mój "brat" jest wysokim chłopcem o dość jasnym odcieniu włosów. Jego spojrzenie jest przenikliwe i dość dziwaczne. Jego oczy majom barwę błękitu. Błękitu tak strasznie zimnego ,że samo paczenie się w jego oczy przyprawia o gęsią Skurę. Jest też dość napakowany. Tak więc stoję sobie i patrzę na kolesia który podaje się za mojego brata.On natomiast także przeszywa mnie wzrokiem. Wpatrywałam się w niego aż doszczegłam ,że jego oczy robią się białe. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu, ale on w tej samej chwili złapał mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać ale to jeszcze bardziej go sprowokowało. Trzymając mnie jedną ręką ,wyją coś z kieszeni płaszcza. Tym przedmiotem okazała się szczy kawka. Popatrzył się na mnie i wszczyknął mi w ramie zawartość szczy kawki. Ramie mnie zapiekło, zakręciło mi się w głowie i chyba upadłam. Bo moje oczy widziały tylko ciemność.

Jace

Siedzę sobie z moim bratem i czekam aż dziewczyny wrócą z zakupów. Wnioskując po tym ,że nie ma już ich jakieś 4 godziny to Izy wpadła w szał zakupowy. Ostatni jak miała ten swój szał spędziła jakieś pół dnia na  zakupach. Przysięgam że jak nie wrócą w przeciągu godziny to zabije moją siostrę. Bo ja miałem cholernie ambitny plan na ten wieczór. Tylko ja i Clary i nikt inny. Ale oczywiście moja siostrzyczka musiała sobie wymyślić zakupy. Jak to ona oczywiście nie mogło być inaczej. Musiała popsuć mi wieczór, który zapowiadał się obiecująco. Po wyklinałem trochę jeszcze moją siostrę w swoich myślach. Lecz po jakimś czasie moje myśli zaczęły kręcić wokół Clary. Mojej piękne dziewczyny. Nic dziwnego ,przecierz oczym mam myśleć jak nie o niej. Wyobraziłem sobie ją obładowaną torbami. Ciąga nom przez Izy przez całe mnóstwo sklepów.Moje piękne wyobrażenie przerwała Izy. Oturz moja siostra wpadła do salonu cała obładowana torbami. Do tego wołała coś o Clary.

-Chłopaki ktoś porwał Clary. -Krzyknęła a ja odrazy stanąłem na baczność.

-Że co.-Wydusiłem z siebie.

-No tak ja tylko weszłam do sklepu po sukienkę. Ona została na zewnącz i miała pilnować toreb. A jak ja wyszłam ze sklepu to jej nigdzie nie było . Poszłam zobaczyć jeszcze do zaułka a tam znalazłam jej torebkę.- Powiedziała jednym tchem.

-No ale ty musiałaś przytargać jeszcze te torby.-Zakpiłem.

-Odczep się od moich toreb. Trzeba znaleźć moją przyjaciółkę.

-Raczej moją dziewczynę. Bo jak byś była jej przyjaciółką to by była tu.-Wydarłem się.

-A jak ty byłbyś jej chłopakiem to to..-Zacięła się nie wiedząc co powiedzieć.

-Co ja. Nie zwalaj winy na mnie, bo ty wymyśliłaś sobie te cholerne zakupy.

-Tak a ty jesteś idiotom.

-Sama jesteś idiotkom.

-Debil.

-Debilica.

-Parszywy zasraniec.

-Pojebana kurwa.

-Zgniły but.

-Lesba.

-Przestańcie trzeba znaleźć Magnusa. - Przerwał nam Alec.

-Dobra to ja do niego zadzwonię.-Powiedziała Izy.

-Nie ja do niego zadzwonię .-Powiedziałem.

-Przestańcie zachowywać się jak dzieci. Tu chodzi może nawet o życie Clary a wy nie możecie przestać się kłócić. Ja zadzwonię do Magnusa.-Jak powiedział tak też i zrobił.

Po chwili czarownik się zjawił. Miał cholernie dziwny wyraz twarzy. Wziął do ręki torebkę Clary. Zaczął coś mruczeć pod nosem. Po 10 minutach nie wytrzymałem.

-Widzisz ją.

-Jace jakby to ci powiedzieć.

-Ona żyje prawda.-Wyjąkałem.

-Tak ,ale jej tu niema.

-Gdzie w USA.

-Nie na ziemi.







Przepraszam ,że taki krótki. Przepraszam , że tak długo nic nie dodałam ale byłam chora. Przepraszam też za błędy ortograficzne bo na pewno są.  Mam nowom stronę na blogu Kontakt wchodzicie śmiał.Miłego czytania. Jula

                                                            9 kom next