niedziela, 24 kwietnia 2016

KSIĘGA II ROZDZIAŁ 9 CZĘŚĆ 2 - WAKACJE.

Luna


Po piętnastu minutach wszystkim jakimś cudem udało się ogarnąć. W zastraszającym tempie udali się na lotnisko (to miały być naprawdę ludzkie wakacje, zero demonów, nie mieli brać nawet broni),  taksówką. Na lotnisku na rodzinę czekały kolejne przeszkody, otóż Sam zapomniał paszportu. Jednak i to udało im się załatwić, Jace użył swojego uroku osobistego aby załatwić tę sprawę. Po problemach z paszportem czekała ich odprawa, a później tylko okazanie biletów i wejście na pokład. Przed tym jednak Sam musiał iść do sklepiku, ponieważ zobaczył swoje ulubione orzeszki których "podobno" już nie produkują. Po dwóch godzinach od przybycia na zatłoczone lotnisko, wreszcie znaleźli się na pokładzie. Jace i Clary zajęli swoje miejsca i z ulgą stwierdzili, że podróż minie im spokojnie, ponieważ za sąsiadów mieli mieć starsze małżeństwo. Natomiast Luna już żałowała, że dała się namówić na siedzenie z daleka od rodziców, ponieważ nie miała zamiaru spędzić dziesięciu godzin na użeraniu się z kobietą która na kolanach trzyma klatkę z papugą oraz z rozbrykanym dwunastolatkiem. Kiedy zobaczyła tych ludzi od razu posłała Samowi gniewne spojrzenie. Chłopak tylko wzruszył ramionami i przepraszająco się uśmiechnął. 


***

2 godziny później 


Jakiś donośny dźwięk wyrwał Lunę ze snu. Dziewczyna lekko przestraszona podniosła głowę z ramienia chłopaka i szeroko otworzyła oczy. źródłem owego dźwięku okazała się papuga. Nieznośne ptaszysko wpatrywało się w jej chłopaka i mówiło ptasim głosem słowa "kaczki nadchodzą". Dopiero teraz zauważyła, że jej chłopak posyła mordercze spojrzenie ptakowi. Zareagowała natychmiast, opiekuńczym gestem położyła rękę na twarzy chłopaka. Ten obrócił się w jej stronę i bez słowa skradł jej buziaka. Na co chłopiec zasłonił oczy i powiedział.

- Nie chciałem siedzieć obok rodziców, bo się ciągle liżą, a tu to samo.

- Niestety chłopie jak się ma taką superową dziewczynę to się nie można powstrzymać.-odpowiedział mu Sam i jeszcze raz pocałował Lunę.

- To nie jest fajne przestańcie.-wykrzyczał.

- Na Lucyfera króla piekła zamknij się ty mały grubasie i daj mi oglądać.- powiedziała papuga iście szatańskim głosem, a potem znów wpatrzyła się w parę.

- Nie nazywaj mnie tak ty głupi ptaku.- powiedział grubasek a ptak pod nie naturalnym kontem wykrzywił głowę i spojrzał w kierunku chłopca.

- Nazwałeś mnie głupim?- zapytał.- Nie jestem głupcem to ja wynalazłem bombę atomową , to ja, to ja, to ja!!!!!!-zaczęła wykrzykiwać papuga, więc jej właścicielka zakryła klatkę płachtą. Papuga więcej się nie odezwała.

- Przepraszam za Adolfa on już tak ma.- powiedziała.

- Nie ma za co, a tak przy okazji dlaczego on nazywa się Adolf?-zapytała Luna.

- Och nie to dziewczyna kiedyś nazywała się Lulu, ale potem zaczęła oglądać programy o wojnie i o bogu .- wyjaśniła.



***


Piąta godzina podróży 


Clary razem z Jace'm zrezygnowani siedzieli na swoich miejscach. Miła starsza para z początku wydawała się zupełnie niegroźnym towarzyszem podróży, lecz już po kilkunastu minutach od wystartowania pokazali co potrafią. Może i nic takiego specjalnego nie robili, ale po piątej godzinie opowiadań starszej pani Clary miała wrażenie, że może napisać biografię o życiu staruszki i jej męża. Zaczęło się niewinnie od pytania staruszki czy jadą sami czy też z kimś. Kobieta odpowiedziała uprzejmie, że jadą na urlop wraz z dziećmi. No i w tedy się zaczęło. Najpierw to Grace, bo tak miała na imię kobieta, zaczęła od opowieści ja to też spotkała się z swoim pierwszym mężem. Potem jak się z nim rozwiodła, a potem jak spotkała swojego obecnego męża. Następnie zalała ją serią opowieści o dzieciach, wnukach, ślubach, imprezach, urodzinach a nawet o pogrzebach. W końcu po ponad pięciu godzinach kobieta przeprosiła ją na chwilę i poszła do ubikacji. Clary odetchnęła z ulgą, ale zaraz zła dała z całej siły kuksańca Jace'owi. Mężczyzna natychmiast się obudził.

- Ej kotku za co to?- zapytał nie wiedząc o co jej chodzi,

- Poszedłeś sobie spać a mnie zostawiłeś z tą przeklętą babą.

- Z Gace?-zdziwił się.-Przecież to taka miła starsza pani.-dodał.

- Może i miła, ale po pięciu godzinach opowiadania o swoim życiu, to uwierz mi ma się ochotę ja zabić.- powiedziała.

- Pięć godzin, tyle już minęło?

- Jak byś nie spał to byś wiedział.

- Kotku nie gniewaj się już.-powiedział, a kobieta zamknęła oczy i położyła się na ramieniu ukochanego.

- Co robisz?-zapytał.

- To demoniczne nasienie wraca, teraz ty się z nią użeraj.-powiedziała szeptem, a on faktycznie zobaczył, że starsza pani wraca. Kobieta usiadła i popatrzyła się na śpiącą Clary.

- Pańska żona śpi?-zapytała.

- Tak, właśnie zasnęła.-odpowiedział.

- Ale to nie szkodzi. Opowiem panu ja to ja poznałam swojego pierwszego męża.- uśmiechnęła się do niego.

- Nie musi pani, na pewno jest pani zmęczona.

- Nie nie jestem Wiesz to zaczęło się w Londynie....



**************
Wiem, że dawno nie było rozdziału bardzo za to przepraszam. 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Hej kochani zapraszam na nowego bloga.

http://miasto-zlamanego-serca.blogspot.com/


Co by było, gdy by Will i Tessa mieli trzecie dziecko, które tak samo jak jego matka nie starzeje się.
Gdyby, nikt o tym nie wiedział i dziewczyna została by sama na świecie.
Co by było, gdy by Maks przeżył.
Gdy by Sebastian również nie umarł i dalej walczyły by w nim dwie natury.
Co by się stało gdy by dziewczyna znalazła się w jego domu (nie z własnej woli)
Dowiecie się czytając Miasto Złamanego serca.

sobota, 2 kwietnia 2016

Księga II Rozdział 9 część1 - Wakacje.

Luna
Jasne  światło wpadało przez okna, do sypialni dziewczyny. Drobna sylwetka leżał ciasno opatulona szarym kocem. Z chwilą, gdy ciepłe promienie zaczęły delikatnie muskać skórę Luny, dziewczyna odtworzyła oczy. Jeszcze nie w pełni obudzona usiadła, pospiesznie rozejrzała się po pomieszczeniu i z ulgą stwierdziła, że jest w domu. Mimo, że od incydentu w Pandemonium minęło już sporo czasu, to ona wciąż miewa koszmary. Sny nie nawiedzają ją zbyt często, ale kiedy już nadejdą trudno jest się jej uspokoić. Na szczęście ma przy sobie ukochanego chłopaka, który zawsze jest gotowy do wybawienia swojej damy z opresji. Ma matkę, z którą nigdy nie była bliżej nisz teraz, choć całe życie były nierozłączne. Jej przyszły ojczym niejednokrotnie udowodnił, że traktuje ją już jak własną córkę. Otacza ją również wiele innych osób, takich jak babcia, dziadek , wujek Alec, wujek Magnus, ciocia Izzy, wujek Simon, bliźniaczki i naprawdę wiele innych osób. Nawet po mimo rozwodu rodziców, dziewczynie wspaniale układa się z ojcem. Więc naprawdę nie może narzekać. Dodatkowo dzisiaj wyjeżdżają na wakacje. Na ten genialny pomysł wpadł Jace, który tak po prostu oznajmił, że zabiera swoją narzeczoną, syna, oraz przyszłą córkę na urlop. Nikt nie mógł nic powiedzieć, ponieważ on już postanowił i kropka. Luna odblokowała komórkę i zerknęła na godzinę. Z przestrachem popatrzyła, że jest już ósma dwadzieścia pięć.                                                                                                 
- Cholera zaspałam.- krzyknęła sama do siebie i biegiem ruszyła do łazienki.
Całe szczęście, że spakowała wszystko wczoraj, bo inaczej miała by teraz ogromny problem. Jednak jedna rzecz ja zastanawiała, a mianowicie dlaczego do cholery jasnej nikt jej nie obudził. Wytłumaczenie mogło być tylko jedne, Wszyscy zaspali. Z prędkością światła wbiegła do łazienki, szybko narzuciła na siebie letnią sukienkę, po czym błyskawicznie wybiegła z pokoju. Pędem wpadła na korytarz i skierowała się do sypialni chłopaka. Wpadła do niej i ujrzała chłopaka który smacznie spał. Wyglądał niczym anioła, choć odrobinkę się oślinił, zupełnie jak małe dziecko. Aż szkoda było jej go budzić, ale mus to mus. 
- Kotku obudź się.- powiedziała podchodząc do niego. 
Lecz ten ani drgnął, więc szturchnęła go lekko, ale i to nic nie dało. Próbowała jeszcze przez chwilę, ale ten nawet się nie ruszył. Jej wzrok powędrował ku łazience. Zmarszczyła czoło zastanawiając, się czy aby na pewno chce zrobić to o czym myśli. Kiedy doszła do wniosku, że tak pędem wpadła do łazienki chłopaka, wzrokiem odszukała szklankę i napełniła ją lodowatą wodą. Po czy poszła zafundować swojemu chłopakowi lany poniedziałek.
- Przepraszam, ale nie zostawiłeś mi innego wyboru.- wyszeptała do śpiącego blondyna.
Podeszła do niego i z zimną krwią wylała mu zawartość naczynia na głowę. Ten wyskoczył z łóżka i zaczął coś bełkotać. Kiedy dziewczyna zrozumiała co powiedział, mimowolnie się zaśmiała. I to nie wcale nie dla tego, że lubi śmiać się z Sama bo lubi zaśmiała się, ponieważ jej ukochany powiedział '' Wpadłem do stawu z kaczkami, one mnie gonią, umrę, zaraz mnie zabiją." Jednak szybko przestała się nabijać z chłopaka, bo ten w końcu doszedł do siebie. I teraz morderczym spojrzeniem patrzył na Lunę. Ona widząc to podniosła ręce w górę i zaczęła się bronić.
- Nie miałam innego wyjścia. Nic innego nie zadziałało, a uwierz mi próbowałam inaczej cię obudzić. Więc nie patrz się tak na mnie tylko rusz ten swój zgrabny tyłeczek i zacznij się szykować bo wyjeżdżamy za godzinę, a ja muszę obudzić mamę i twojego ojca.- wyjaśniła mu, nie dając mu nawet dojść do słowa.
Popatrzyła się na niego i szybkim krokiem poszła do sypialni mamy. Kiedy była już przy drzwiach, zasłoniła sobie oczy ręką, bo nie wiedziała co ją tam zastanie  następnie weszła do sypialni. 
- Wstawać ludzie. - wykrzyczała.
Jedna to jej nic nie pomogło. Z myślą, że do odważnych świat należy, zabrała dłoń z oczu. Dzięki Bogu nie zobaczyła nic poza na szczęście ubraną parą. Tym razem nie zastanawiając się poszła po wodę i po chwili wróciła. Niestety nie znalazła nic innego niż miska, więc rodzice mieli pecha. Wylała zawartość miski na oboje, co nie było trudne patrząc na to, że spletli się ze sobą. Kiedy tyko woda dotknęła ich skóry oboje usiedli na baczność.
- Co się dzieje?- zapytała Clary.
- Co ty wyprawiasz.- dodał Jace.
- Budzę was za nie długo mamy wyjeżdżać.- wyjaśniła.
- Nie możliwe, mamy wyjechać o dziewiątej trzydzieści, a nastawiłem sobie budzik na siódmą.
- Jest za pięć dziewiąta, więc budzik ci nie zadzwonił "tato".- powiedziała ironicznie.
- Nie możliwe.- powiedział i sprawdził zegarek.- O cholera, a jednak.
- Wiem dlaczego zaspaliśmy.-oznajmiła naglę Clary.
- A więc.- czekali na odpowiedź.
- Pamiętacie wczorajszy koktajl owocowy Izzy.
- Ja nie piłam- powiedziała Luna.
- O kurwa wiedziałem, że było coś z nim nie tak.-powiedział, a wszyscy zaczęli się śmiać.