Luna
Promiennie słoneczne powoli wdzierały się do sypialni dziewczyny . Zaczęły oświetlać jej twarz na co ona zaczęła się budzić. Otworzyła oczy i zaczęła przyglądać się znajomym ścianą swojego pokoju. Zrobiło się w nim trochę pusto w końcu rzeczy które chciała zabrać były już spakowane, a wcale nie było ich tak mało. Dziewczynie zrobiło się smutno, to jej ostatni poranek w domu pomyślała. Na pewno ostatni w tym roku. Wstała i zarzuciła szlafrok na ramiona i po cichu udała się do do salony. Chciała posiedzieć w swoim ulubionym fotelu i po prostu pomyśleć. Po drodze napawała się widokiem ukochanego domu, kiedy znalazła się koło schodów dotknęła poręczy i zamknęła oczy. Przypomniała sobie jak razem z Rose i Gabrielem urządzili sobie konkurs zjeżania po tej poręczy. Oczywiście ona wygrała, a o wygranej przez całe siedem tygodni przypominał jej gips na lewej ręce. Pomyślała jak wtedy mama była przerażona, jaki tata był zły i jak ona sama śmiała się przez łzy. Tak Luna była przedziwnym dzieckiem, inne dzieci płakały gdy sobie coś złamały, ale nie ona. Ją wtedy okropnie bawiła zaistniała sytuacja. Ten dzień na zawsze wrył się w jej pamięć. Otworzyła oczy i zeszła po schodach, ruszyła ku salonowi. Przekraczając próg zobaczyła, że w salonie jest jej mama. Kobieta na jej widok uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie na kanapie. Luna posłusznie podeszła i usiadła koło matki, a ona od razu ją przytuliła.
-Moja mała córeczka.-Powiedziała przez łzy.
-Nie smuć się mamo.-Powiedziała Luna.
-Wiesz, że ja naprawdę nie chcę żebyś jechała. Twój ojciec się uparł i wcale nie chce mnie słuchać. Cały czas mówi, że to dla twojego dobra, ale do cholery jasnej przecież ja równie dobrze mogłam bym cię wyszkolić. - Kobieta się zezłościła.
-Mamusiu naprawdę nie musisz się o nic martwić dam sobie radę, a ty razem z tatą na pewno będziecie mnie odwiedzać. - Dziewczyna przekonywała bardziej siebie niż matkę.
- Jasne kochanie ja tata i wujek na pewno będziemy cię odwiedzać.-Powiedziała z uśmiechem i jeszcze mocniej ją przytuliła. -Nie myśl nawet, że będziesz sama w święta. Tata i wujek nie mogą, a ja na pewno do ciebie przyjadę i zostanę aż do nowego roku.-Dodała po chwili.
-Naprawdę mamo?
- Jasne, że tak nigdy bym cię nie zostawiła kotku.
Kobiety siedziały tak przez dłuższą chwilę, aż nie przerwał im mężczyzna.
-Moje piękne dziewczyny przytulają się be zemnie to niedopuszczalne.-Powiedział, a jego dziewczyny wstały, podeszły do niego i go przytuliły. On na ten miły gest pocałował swoją żonę, a gdy skończył cmoknął córkę w czoło. Luna korzystając z miłej atmosfery postanowiła ostatni raz wymigać się od wyjazdu.
- Tatusiu naprawdę muszę jechać, sam widzisz jak nam dobrze w rodzinnym gronie.
-Nie wymigasz się od wyjazdu Luno. Choć przyznam, że masz rację mówią, że jest nam dobrze w rodzinnym gronie.-Powiedział.
- Alejandro ona ma rację nie musi jechać niech stanie w domu.
- Nie Clarisso rozmawialiśmy już o tym. Ona musi jechać to dla jej dobra.
-Dla jej dobra! - Wykrzyknęła kobieta.- A co powiesz na to kochanie. Ja dla twojego dobra pojadę z nią.-Powiedziała, a jej męża zatkało.
-Dla mojego dobra pojedziesz z nią. Niby jak to ma dobrze wpłynąć na mnie!?
-O tak, że jak tu zostanę to chyba cię uduszę!- Kobiet wściekła się jeszcze bardziej.
-Tato nie wściekaj się, mama tylko żartowała. Prawda mamo?-Luna próbowała ostudzić sytuację.
-Nie kochanie mówiłam całkowicie powarzenie. Właśnie postanowiłam jadę z tobą, bo jeśli tu zostanę to zabiję ojca . Ja jestem twoją matką i ja też powinnam decydować o twoim życiu, a skoro ojciec mi na to nie pozwala to zostanie sam a ja pojadę z tobą. Teraz przepraszam cię kochanie ale idę powiadomić instytut w Nowym Yorku, że przyjadę z tobą. -Powiedziała i ruszyła na górę. Luna wraz ,ze swoim ojcem stali nadal koło siebie nie wiedząc co moją powiedzieć.
-Tato, mama mówiła powarzenie?
- Twoja matka nie rzuca słów na wiatr.-Powiedział i poszedł do swojego gabinetu.
Clarissa
Wieczorem tego samego dnia
Kobieta nigdy w życiu nie była niczego tak pewna wiedziała, że pojedzie razem z córką. Jej mąż nie dał jej innego wyboru. Przecież nie może pozwolić żeby Alejandro decydował o całym życiu Luny, przecież to ona nosiła ją przez dziewięć długich miesięcy, to ona się nią opiekowała, a tera nie pozwoli żeby jej jedyne dziecko wyjechało do innego kraju . Do kraju w którym nie zna nikogo. Mąż kobiety mówił, że przecież ona była w tej samej sytuacji, ale to przecież nie prawda. Po wyjeździe ze Szkocji do Londynu nie byłą sama. Do Londynu przeniósł się razem z nią jej brat. Ona miała brata, więc dlaczego Luna nie mogła by mieć przy sobie matki myślała. Kobieta skończyła rozmyślanie i popatrzyła na walizki. Po chwili wzięła je i ruszyła do pokoju córki, kiedy już tam się znalazła zapukała i weszła do środka.
-Kochanie jeśli jesteś już gotowa to proszę choć już.-Powiedziała
-Jesteś pewna mamo?-Zapytała się dziewczyna.
-Kochanie nigdy w życiu nie byłam niczego pewniejsza.-Kobieta podeszłą do córki i ją uściskała.- A teraz kotku proszę cię bierz swoje rzeczy i choć. Otworzę portal i przeniesiemy się na miejsce. Właśnie dostałam list, że już na nas czekają.
- Nie chcesz pożegnać się z tatą?
-Nie Luna nie mam na to najmniejszej ochoty.
Kobiety wzięły swoje rzeczy i ruszyły do holu. Clarissa wyciągnęła stelę i narysowała bramę.
-Idź pierwsza kochanie.-Powiedziała do córki, a ona tak też zrobiła Ona natomiast przystanęła chwilę i popatrzyła się na gabinet męża. Nie tym razem mu nie ulegnie pomyślała i weszła do bramy.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam robiąc tak duży przeskok czasowy, ale potrzebowałam jakiś zmian. Mam nadzieję, że tak jak ja pokochacie Lunę i innych nowych bohaterów. Jak zapewne zauważyliście piszę w narracji 3 osobowej piszcie czy wam to odpowiada.
Rozdzial naprawdę super. Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze pojawi sie
Clace. Wcześniej pisało ze winstytucie uczy Jace wiec mam nadzieje ze coś szykujesz.
Wolnych to zakazana miłość. ;-)