sobota, 20 lutego 2016

Księga II Rozdział 7 część 1 - Kocham cię Luna.

Rozdział dedykuję paulina patrycja za piękny szablon i za szczere komentarze.



Luna

Dziewczyna wciąż nie mogła uwierzyć, że jej ukochany wujek jest takim potworem. Wiedziała, że nie powinna była podsłuchiwać ich rozmowy ale była po prostu ciekawa co w instytucie robi jej wujek. Jednak nie spodziewała się, że jej wujek mógł by zrobić coś takiego. Chciał skrzywdzić swoją matkę, więc porwał swoją siostrę i zrobił jej pranie mózgu. Praktycznie ustawił jej życie. Teraz dopiero sprawy się skomplikowały. Nie dość, że ma urwanie głowy z Samem to jeszcze poznała tajemnice swojej rodziny. Sam od dwóch tygodni nie daje jej spokoju. Ciągle za nią łazi, a ona nie wie co ma o nim myśleć. Z jednej strony cały czas ją do niego ciągnie, a z drugiej nie wie co ma o nim myśleć, przecież wie jaką on ma reputację. Człowiek przecież się, ot tak nie zmienia. Dziewczyna postanowiła jednak nie myśleć już o tym. Siedziała właśnie w pokoju i szykowała się do wyjścia do Pandemonium. Dostali cynk, że kilka demonów kręci się po klubie. Ona, Sami i bliźniaczki mieli to sprawdzić. Przebrała się w czarna obcisłą sukienkę, na to narzuciła skórzaną kurtkę. Kiedy byłą już gotowa, wyszła na korytarz i powolnym krokiem udała się do holu. Tam spotkała bliźniaczki po chwili dołączył do nich Sam. Dziewczyna otworzyła bramę i wszyscy bez słowa przez nią przeszli. Wylądowali w zaułku w którym znajdowało się tylne wejście do klubu. Bliźniaczki weszły pierwsze, a kiedy Luna miała już przechodzić Sam złapał ją.  
   
- Uważaj.- powiedział.

- Jedyną osobą na którą mam uważać jesteś ty.- powiedziała i ruszyła przed siebie.
 
Kiedy, tylko weszła od razu prawie ogłuszyła ją głośna muzyka. Razem z Samem odszukali Katy i Lucy. Następnie wszyscy rozdzielili się. Luna ruszyła w głąb klubu. Musiała się przeciskać, ponieważ w klubie panował ogromny tłok. Na początku niczego nie mogła dostrzec, lecz jest naprawdę dobra i już po chwili zobaczyła czarnookiego chłopaka który prowadził jakąś dziewczynę na zaplecze. Chłopak był z pewnością demonem, zmiennokształtnym. Po woli ruszyła za nim, zachowywała się naprawdę ostrożnie żeby nie zwracać na siebie uwagi. W końcu doszła do drzwi, otworzyła je i musiała zatkać ręką buzie żeby nie krzyknąć. W pomieszczeniu znajdowało się kilka demonów, które rozszarpały już kogoś i właśnie zabierały się za dziewczynę, którą przyprowadziły czarnooki. Wiedziała, że powinna zawiadomić innych i na nich poczekać, ale przecież nie mogła pozwolić żeby demon zabiły tą dziewczynę. Więc po chwili wahania wyciągnęła serafickie ostrze i ruszyła na demony. Wzięła je z zaskoczenia, co pozwoliło jej zabić od razu jednego z nich. Niestety z pozostałymi nie było już tak łatwo, puściły dziewczynę i wszystkie ruszyły na nią. Wyłączyła swój strach i zatopiła się w walce. Ledwo sobie radziła, było ich po prostu za dużo. W pewnym czasie poczuła rwący ból w lewym ramieniu, jeden z nich wbił w nie swoje pazury. Bolało ją, jednak walczyła dalej w końcu pokonała kolejne dwa, ale w dalszym ciąg było ich dużo. Kiedy myślała, że już nie da rady pojawił się on. Sam pył wściekły, kiedy wszedł do pomieszczenia bez wahania zaczął walczyć z demonami. Po jakimś czasie zostały tylko dwa. Luna zajęła się jednym, a Sam drugim. Kiedy dziewczyna zatopiła ostrze w ciele zmiennokształtnego on  ostatkiem sił i wbił jej szpony w brzuch. Demon się rozpłynął a dziewczyna pogrążyła się w ciemności.
 
Sam

Sam właśnie zabił swojego demona, kiedy zobaczył co się stało Lunie.  Zamarł jego serce stanęło. W ostatniej chwili ją złapał. Dziewczyna była cała we krwi, szybko narysował jej Iratze
, jednak runa nie pomogła. W tej chwili do pomieszczenia wpadły bliźniaczki. Nakazał im zająć się przyziemną a sam porwał Lunę na ręce i wybiegł. Na szczęście portal w klubie był otwarty, więc szybko dostał się do instytutu. Ruszył do skrzydła medycznego, przy okazji wołając kogokolwiek. Pierwszą osobą która go zobaczyła była jego ciotka Izabelle.

- Na anioła, co się stało.-zawołała ruszając za nim.

- Sam odpowiedz mi.-rozkazała

- Demon wbił w nią pazury, Iratze nie działa. Jej puls słabnie długo nie wytrzyma.- wyjaśnił w końcu.

- Cholera jasna, gdzie są twoje kuzynki?-zapytała.

- Są bezpieczne.-zapewnił.

- Tyle dobrze.- powiedziała z ulgą.

- Zanieś ją szybko do skrzydła szpitalnego.

- Właśnie miałem to zrobić.

- Ja z prowadzę Magnusa.

- Ok.

- Zastosuj runę neutralizującą toksyny demonów, a potem spróbuj znów Iratze .- rozkazała i pobiegła.

Chłopak w końcu doszedł do sali położył dziewczynę na łóżku i nałożył jej runę neutralizującą toksyny. Po czym jeszcze raz spróbował nałożyć Iratze lecz i tym razem nie zadziałało. Załamał się. Nie mógł jej stracić.

- Nie umieraj Luna słyszysz.-wykrzyknął.

- Masz walczyć .-rozkazał

Chłopak wziął dziewczynę za ręce i cały czas do niej mówił. Czekał aż jego ciotka przyjdzie, co chwilę sprawdzając puls dziewczyny. Sprawdził go po raz kolejny jednak tym razem nic nie wyczuł. Pomoc nie nadchodziła więc zaczął ją reanimować. Nic to nie pomogło, więc w końcu wziął ją w ramiona.

-Kocham cię Luna. - krzyknął przyciskając ją do siebie.

-Nie możesz mnie zostawić.

-Kocham cię, proszę nie zostawiaj mnie.- wyszeptał, wciąż trzymając ją w ramionach.

3 komentarze:

  1. WOW! Tego się nie spodziewałam. Rozdział super i wgl. Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Świetny rozdział ale tego się nie spodziewalam.
    Czekam na next i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!!!
    Jestem ciekawa czy łuną szybko z tego wyjdzie. Naprawdę przerwałeś w takim momencie w którym zaczyna sie martwić o jedna z głównych bohaterek.
    Ps. Dzięki za dedykacje. Wiele to dla mnie znaczy i bardzo sie cieszę z powodu Iz szablon ci sie spodobał. pierwszy raz robiłam szablon w tym stylu.

    Dodaj jak najszybciej kolejny rozdział. Czekam. Z niecierpliwoscią na NEXT.

    OdpowiedzUsuń