Siedziałam w sali i oczekiwałam aż Luke przyjedzie tu z moją córką.Wiem okłamywałam ją ale to tylko dla jej dobra. Już nie mogłam się normalnie doczekać kiedy ją wreście zobaczę. Czekałam jeszcze jakieś dziesięć minut przed salom aż wreście ją zobaczyłam. Trzymała za rękę jakiegoś chłopca. Kidy mnie zobaczyła wyrwała się mu i żucia się w moje ramiona. Zupełnie tak jak to robiła kiedy była małą dziewczynką.
-Mamusiu..-Szepnęłam moja córka.
-Moja mała dziewczynka.
-Myślałam ,że już się nie obudzisz.
-Wiem skarbie.
-Mamo nigdy więcej tak nie rób.
-Chciałam cię tylko chronić przed światem cieni.
-Nie potrzebnie.
-Ależ tak gdyby twój ojciec dowiedział się o tobie to...
-To co mamo.
-To by zrobił z ciebie potwora tak jak zrobił to z
-Z kim mamo?
-Z twoim bratem.
-Jocelyn skoro już jesteśmy przy temacie twojego syna.To ta dwójka chciała by coś wiedzieć.-Powiedział mój przyjaciel wskazując na Clary i na chłopca.
-A mianowicie co-Zapytałam.
-Proszę pani mianowicie to czy jest pani moją matką czy nie.-Zawołał chłopiec.
-Jace nie można był delikatniej.-Jęknęła moja córka.
-Clary jestem pewna że on nie jest twoim bratem.
Clary
Gdy moja mama powiedziała ,że Jace nie jest moim bratem zatkało mnie. No tak powinnam się cieszyć i cholernie się cieszę. To pewnie dla tego ,że bałam się poznać prawdy. Naprawdę w drodze do szpitala myślałam co będzie jak Jace okaże się moim bratem. Ale na szczęście tak nie jest. Kiedy mój szok przeszedł od razu obiełam mamę i ją ucałowałam w policzek.
-Dziękuję.-Szepnęłam
-Kochanie niby za co mi dziękujesz?-Spytała z uśmiechem na ustach.
-Za to ,że nie zrujnowałaś mi życia dzisiaj.-Powiedziałam.
-Słonko naprawdę nie potrzebnie się martwisz.Twój chłopak na pewno nie jest Jonathanem.
-Ale skąd niby ty wiesz ,że Jace jest moim chłopakiem? -Spytałam
-Znam ciebie i po prostu to wiem.-Powiedziała
-Pani jest na sto % pewna ,że nie jestem pani synem.-Spytał się Jace.
-Tak jestem pewna Jace Herondale.-Od powiedziała mu moja mama.
-Nie nazywam się Jace Herondale.-Powiedział mój chłopak.
-Czyli ty nic nie wiesz?
-Ale co miałbym wiedzieć?
-Nic przepraszam pomyliło mi się.
-Dzisiaj już dajcie spokój Jocelyn dzieci.-Powiedział Luke.
-Dobrze.Choć Jace.
Pożegnałam się z mamą. Wzięłam za rękę Jace'a i wyszliśmy ze szpitala. Na dole pożegnaliśmy się z moim "tatą" bo blondyn postanowił ,że sami możemy wrócić do instytutu. Więc po chwili szliśmy za rękę do domu.
Alec
Postanowiłem w końcu wrócić do domu. Może mojej siostrze już trochę przeszła w co wątpiłem.No wiem ,że nie musieliśmy z Jacem wyrzucać tego jedzenia. Ale spójrzmy prawdzie w oczy "Tego się do cholery nie da jeść" . Izabelle widocznie nie ma zdolności kulinarnych naszej mamy. Skradam się po cichu do wejścia mojego domu. No i do czego tu doszło wchodzę do własnego domu jak złodziej.Więc szedłem po cichu w stronę swojej sypialni. Lecz po chwili uszłyszałem ,że ktoś się tłucze w kuchni więc pobiegłem do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Na miejscu doszczegłem ,że moja siostrzyczka gotuje.
-Izzy?
-Czego chcesz nie widzisz ,że gotujem.-Warknęła.
-No właśnie widzę.-Powiedziałem ze strachem.
-Nie bój się to nie dla ciebie.To dla tatusia Clary za to cholerne duszenie mnie.-Wykrzyczała moja siostra.
-Co nic ci nie jest.-Podeszłem do niej a ona zrobiła taką minę ,że od razu się odsunąłem.
-Nic ale jestem zła bo dałam mu się podejść.
Jace
Szedłem z moją pięknom dziewczynom do domu. Naprawdę nie wiem co bym zrobił jeśli by się okazało ,że to moja siostra. Na szczęście tak nie jest i teraz dopiero jej pokaże jaki jestem boski.
Po jakiś dziesięciu minutach dośliśmy do instytutu i już miałem zamiar porwać Clary do oranżerii. Lecz usłyszeliśmy podniesiony głos Izy dobiegający z kuchni. Więc porzuciłem swoje zamiary ino bo muszę przeciecz uratować Aleca. Po nie długim czasie weszliśmy do kuchni.
-Nie zabijaj Aleca.-Rzuciłem do Izy.
-Nie martw się to nie moja pora na zemstwe na was.-Odparła moja siostra.
-Naprawdę przeciecz coś gotujesz.-Powiedziałem.
-Nie zaczynaj.
-No Iz powiec im.-Wtrącił się mój parabatai.
-Co masz nam do powiedzenia?-Spytała się Clary.
-A to że twój tatuś po ciebie idzie.
-Co.-Powiedziałem a Clary wpatrywała się w Izy.
-No był sobie tutaj i kazał mi to powiedzieć.
Clary
No zatkało mnie. Musiałam chwile ochłonąć zanim udało m się coś powiedzieć.
-Co dokładnie powiedział.
-Powiedz Clary ,że po nią idem.
-No to mi humor poprawiłaś.
-Nie poprawiłam ale zaraz to zrobię bo idziemy na zakupy.-Pisnęła i porwała mnie d wyjścia.
-Co nie ma mowy...-Próbował zatrzymać ją Jace ale mu nie pozwoliła.
4 godziny później
Jestem wykończona po tylu godzinach w sklepach ,że nie wspomnę jeszcze ile mi ciuchów kazała kupić Izy.Ta jędza kazała mi kupić nawet kiecki i obcasy. Gdy już wracałyśmy obładowane ubraniami Izy zobaczyła jakąś kieckę na wystawie. Oczywiście musiała ją mieć, ja natomiast zrezygnowałam z wchodzenia do sklepu.Wiec pilnuję ubrań moich i Izy.
Ciuch Izy
Ciuchy Clary
Po chwili czekania usłyszałam trzask dochodzący z bocznej ulicy. Więc poszłam sprawdzić co tam się dzieje. Po chwili zobaczyłam sylwetkę młodego chłopaka .Chciałam się wycofać lecz on mię dopadł i przycisnął mnie do muru jednocześnie zatykając mi usta.
-Witaj.-Powiedział nieznajomy.
-Kim ty jesteś?-Zapytałam
-Clary jestem...
7 kom next