sobota, 2 kwietnia 2016

Księga II Rozdział 9 część1 - Wakacje.

Luna
Jasne  światło wpadało przez okna, do sypialni dziewczyny. Drobna sylwetka leżał ciasno opatulona szarym kocem. Z chwilą, gdy ciepłe promienie zaczęły delikatnie muskać skórę Luny, dziewczyna odtworzyła oczy. Jeszcze nie w pełni obudzona usiadła, pospiesznie rozejrzała się po pomieszczeniu i z ulgą stwierdziła, że jest w domu. Mimo, że od incydentu w Pandemonium minęło już sporo czasu, to ona wciąż miewa koszmary. Sny nie nawiedzają ją zbyt często, ale kiedy już nadejdą trudno jest się jej uspokoić. Na szczęście ma przy sobie ukochanego chłopaka, który zawsze jest gotowy do wybawienia swojej damy z opresji. Ma matkę, z którą nigdy nie była bliżej nisz teraz, choć całe życie były nierozłączne. Jej przyszły ojczym niejednokrotnie udowodnił, że traktuje ją już jak własną córkę. Otacza ją również wiele innych osób, takich jak babcia, dziadek , wujek Alec, wujek Magnus, ciocia Izzy, wujek Simon, bliźniaczki i naprawdę wiele innych osób. Nawet po mimo rozwodu rodziców, dziewczynie wspaniale układa się z ojcem. Więc naprawdę nie może narzekać. Dodatkowo dzisiaj wyjeżdżają na wakacje. Na ten genialny pomysł wpadł Jace, który tak po prostu oznajmił, że zabiera swoją narzeczoną, syna, oraz przyszłą córkę na urlop. Nikt nie mógł nic powiedzieć, ponieważ on już postanowił i kropka. Luna odblokowała komórkę i zerknęła na godzinę. Z przestrachem popatrzyła, że jest już ósma dwadzieścia pięć.                                                                                                 
- Cholera zaspałam.- krzyknęła sama do siebie i biegiem ruszyła do łazienki.
Całe szczęście, że spakowała wszystko wczoraj, bo inaczej miała by teraz ogromny problem. Jednak jedna rzecz ja zastanawiała, a mianowicie dlaczego do cholery jasnej nikt jej nie obudził. Wytłumaczenie mogło być tylko jedne, Wszyscy zaspali. Z prędkością światła wbiegła do łazienki, szybko narzuciła na siebie letnią sukienkę, po czym błyskawicznie wybiegła z pokoju. Pędem wpadła na korytarz i skierowała się do sypialni chłopaka. Wpadła do niej i ujrzała chłopaka który smacznie spał. Wyglądał niczym anioła, choć odrobinkę się oślinił, zupełnie jak małe dziecko. Aż szkoda było jej go budzić, ale mus to mus. 
- Kotku obudź się.- powiedziała podchodząc do niego. 
Lecz ten ani drgnął, więc szturchnęła go lekko, ale i to nic nie dało. Próbowała jeszcze przez chwilę, ale ten nawet się nie ruszył. Jej wzrok powędrował ku łazience. Zmarszczyła czoło zastanawiając, się czy aby na pewno chce zrobić to o czym myśli. Kiedy doszła do wniosku, że tak pędem wpadła do łazienki chłopaka, wzrokiem odszukała szklankę i napełniła ją lodowatą wodą. Po czy poszła zafundować swojemu chłopakowi lany poniedziałek.
- Przepraszam, ale nie zostawiłeś mi innego wyboru.- wyszeptała do śpiącego blondyna.
Podeszła do niego i z zimną krwią wylała mu zawartość naczynia na głowę. Ten wyskoczył z łóżka i zaczął coś bełkotać. Kiedy dziewczyna zrozumiała co powiedział, mimowolnie się zaśmiała. I to nie wcale nie dla tego, że lubi śmiać się z Sama bo lubi zaśmiała się, ponieważ jej ukochany powiedział '' Wpadłem do stawu z kaczkami, one mnie gonią, umrę, zaraz mnie zabiją." Jednak szybko przestała się nabijać z chłopaka, bo ten w końcu doszedł do siebie. I teraz morderczym spojrzeniem patrzył na Lunę. Ona widząc to podniosła ręce w górę i zaczęła się bronić.
- Nie miałam innego wyjścia. Nic innego nie zadziałało, a uwierz mi próbowałam inaczej cię obudzić. Więc nie patrz się tak na mnie tylko rusz ten swój zgrabny tyłeczek i zacznij się szykować bo wyjeżdżamy za godzinę, a ja muszę obudzić mamę i twojego ojca.- wyjaśniła mu, nie dając mu nawet dojść do słowa.
Popatrzyła się na niego i szybkim krokiem poszła do sypialni mamy. Kiedy była już przy drzwiach, zasłoniła sobie oczy ręką, bo nie wiedziała co ją tam zastanie  następnie weszła do sypialni. 
- Wstawać ludzie. - wykrzyczała.
Jedna to jej nic nie pomogło. Z myślą, że do odważnych świat należy, zabrała dłoń z oczu. Dzięki Bogu nie zobaczyła nic poza na szczęście ubraną parą. Tym razem nie zastanawiając się poszła po wodę i po chwili wróciła. Niestety nie znalazła nic innego niż miska, więc rodzice mieli pecha. Wylała zawartość miski na oboje, co nie było trudne patrząc na to, że spletli się ze sobą. Kiedy tyko woda dotknęła ich skóry oboje usiedli na baczność.
- Co się dzieje?- zapytała Clary.
- Co ty wyprawiasz.- dodał Jace.
- Budzę was za nie długo mamy wyjeżdżać.- wyjaśniła.
- Nie możliwe, mamy wyjechać o dziewiątej trzydzieści, a nastawiłem sobie budzik na siódmą.
- Jest za pięć dziewiąta, więc budzik ci nie zadzwonił "tato".- powiedziała ironicznie.
- Nie możliwe.- powiedział i sprawdził zegarek.- O cholera, a jednak.
- Wiem dlaczego zaspaliśmy.-oznajmiła naglę Clary.
- A więc.- czekali na odpowiedź.
- Pamiętacie wczorajszy koktajl owocowy Izzy.
- Ja nie piłam- powiedziała Luna.
- O kurwa wiedziałem, że było coś z nim nie tak.-powiedział, a wszyscy zaczęli się śmiać. 

3 komentarze:

  1. HA ha ha. Dobre takiej pobudki się raczej nie spodziewali. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh niezła pobudka . rozdział świetny czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam już raz taka pobudkę. Nie życzę tego nawet njwiekszemu wrogowi.

    Rozdział świetny jak zawsze ale szkoda, ze taki krutki.
    Czekam na NEXT i rzycze weny

    OdpowiedzUsuń