sobota, 13 lutego 2016

Księga II Rozdział 5 Wszystko się po pieprzyło

Luna


Trzy dziewczyny, wpatrywały się ze zdumieniem w chłopaka. Siostry były lekko skołowane zaistniałą sytuacją. Luna natomiast, po prostu nie wiedziała co ma powiedzieć. W końcu nie codziennie nowo poznany chłopak mówi, że jest jego dziewczyną. W sumie to nigdy, nie całowała się z nowo poznanym chłopcem. Świat dosłownie stanął na głowie.

- Że co?!- wykrzyknęła w końcu Luna.

Sam na jej słowa uśmiechnął się i wyszedł. Luna stała nie wiedziała co ma zrobić. Czy ma za nim iść, czy też nie. Bliźniaczki pomogły jej w podjęciu decyzji. Dosłownie siłą wypchnęły ją z pomieszczenia. Dziewczyna nie walczyła z nimi, od razu się podała. Powoli wyszła na korytarz, po czy szybko pobiegła w stronę oddalającego się chłopaka. Dogoniła go po chwili. Stanęła przed nim, nie pozwalając mu przejść dalej.

- Co to miało znaczyć?-zapytała

- Niby co?- zapytał się, z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Ty jeszcze, się pytasz?!- zezłościła się. 

- Nie złość się piękna.- powiedział zmniejszając dzielącą ich odległość do zera.

- Cco ty robisz.- wyszeptała dziewczyna 

- Robię to czego, oboje pragniemy.- zaśmiał się i ją pocałował.

Całowali się przez chwilę, lecz Luna przerwała pocałunek. Osunęła się od chłopaka, ten popatrzył się na nią zdziwiony. Ona jednak nic nie powiedziała, po prostu wymierzyła mu policzek i uciekła. Nie wiedziała co ma robić. Czuła, że zaistniała sytuacja ją przerasta. Zna tego chłopaka zaledwie od kilku godzin. Zresztą wcale jego nie zna. Jednak z drugiej strony coś ją do tego chłopaka przyciąga. Nigdy jeszcze żaden chłopak na nią tak nie działał, a miała ich kilku. Jedno spojrzenie jego złotych oczu i już się rozpływała. Dźwięk jego głosu, przyprawiał ją o dreszcze. Był szalenie przystojny. Te wszystkie rzezy, przyprawiały ją o zawroty głowy. Nie miała pojęcia co miała zrobić ze sobą, a tym bardziej ze swoimi uczuciami. Miała wielkie szczęście, że osoba na którą zawsze mogła liczyć jest tu razem z nią. Więc, bez zastanowienia ruszyła do pokoju matki. Wiedziała, że tylko ona może jej teraz pomóc. Doszła do jej sypialni i bez pukania weszła do jej pokoju. To co tam zastała, dosłownie ją dobiło. Myślała, że już nic dzisiaj ją nie zaskoczy. A tu taki cios. Najpierw cała ta szalona akcja z Samem, a teraz to. Jej własna matka, najuczciwsza kobieta na całym świecie. Leżała w łóżku z obcym facetem, dookoła leżały porozrzucane ubrania. Para wciąż się całowała, jednak kiedy dziewczyna weszła od razu się od siebie oderwali. 

- Luna to nie jest tak jak myślisz!- próbowała się wytłumaczyć kobieta.

- A niby jak!- wykrzyknęła ze złością 

- Kochane to na prawdę...

- Aha czyli nie zabawiasz się z jakimś obcym facetem.- zaśmiała się histerycznie.

- Luna!!!

- Wiesz co dzisiaj miałam powalony dzień rozumiesz.- zawołała.- Wszystkiego się spodziewałam ale nie tego, że mam matkę dziwkę. Miałam cię za kogoś zupełnie innego. Jesteśmy w Nowym Yorku od kilku pieprzonych godzin a ty już zdradzasz tatę z moim pieprzonym nauczycielem. Jesteście wszyscy popieprzeni nienawidzę was! - dosłownie zaczęła się wydzierać, a kiedy już skończyła wyszła trzaskając drzwiami.  

Roztrzęsiona dziewczyna ruszyła przed siebie. Skierowała się do swojej nowej sypialni. Kiedy, już dobiegła do pomieszczenia odtworzyła drzwi i rzuciła się na łóżko. Zalała się łzami. Nie wiedziała, że jej życie może aż tak się skomplikować.  



pół godziny później 

Clary




Kobieta nie mogła uwierzyć w to co się stało. Naprawdę wszystko spieprzyła. Sama nie wiedziała, jak mogła być, aż tak nieodpowiedzialna. Przypomniała sobie wszystko, ale przecież wcale nie musiała od razu iść od razu do łóżka z Jace'm. Zapomniała o całym Bożym Świecie. o swojej córce, o mężu. Nie powinna być tak bardzo lekkomyślna. Dała się przyłapać swojej nastoletniej córce w łóżku z mężczyzną. Nie może powiedzieć, że słowa Luny jej nie zabolały, ale w pełni ją rozumiała. Kobieta zalała się łzami. Mężczyzna podszedł do niej ukląkł przy niej. 

- Clary spójrz na mnie?- powiedział 

- Jace wszystko zepsułam. - wyszeptała przez łzy.

- Nie prawda księżniczko, niczego nie zepsułaś.

- To wszystko moja wina, moja córka mnie znienawidziła.

- Nie to nasza wina nie twoja. Rozumiesz!- powiedział.- Clary spójrz na mnie. Twojej córce, na pewno niedługo przejdzie.

- Jace nie znasz Luny.

- To prawda, ale na pewno jej przejdzie.

- Nie jetem tego taka pewna.- powiedziała.- Zdradziłam jej ojca. Cholera jasna zdradziłam mojego męża. 

- Clary, nie martw się teraz tym.

-Wszystko się po pieprzyło.- westchnęła 

- Masz rację.

2 komentarze:

  1. Super . świetny rozdział czekam na next :)
    Pozdrawiam i życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział!!!!
    A ta akcja po prostu mega.
    Ale itak sadze ze Clace żniw powinna być tak na prawdę. ( wiesz o co mi chodzi ) ;)
    Czekam na NEXT !!!

    OdpowiedzUsuń