wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 10 - Żegnaj moja miłości.


Nie byłaś pierwszą
lecz prawdziwą miłością,
Zapomnieć nie mogę 
Choć wspominać nie chcę,
utracona szansa
prześladować mnie będzie, 
bo zastąpić ciebie nikt nie może
Tobie jednej serce oddać chciałem,
lecz ty odeszłaś
i zostałem sam 
choć inna osoba krąży wokół mnie
to zbliżyć się do niej nie mogę,
bo ty jak cień prześladujesz mnie
odpuścić nie możesz,
przez ciebie zacząć żyć normalnie 
i kochać na nowo nie potrafię,
bo ty jesteś tą co serce mi zajęło
i nie ma miejsca,
już na nikogo innego.



Jace 


Minęły już dwa tygodnie.  Dwa długie tygodnie, bez mojej Clary. Ten czas był pełen bólu i smutku. Mój świat się rozpadł, po prostu nie wiem jak mam dalej żyć bez mojego rudowłosego aniołka. Świat jest smętny i mniej kolorowy, nic mnie nie cieszy. Wiem, że inni też cierpią. Izzy straciła najlepszą przyjaciółkę, prawię siostrę, Jocelyn i Luc stracili córkę. Wszyscy inni stracili wspaniałą przyjaciółkę, ale ja straciłem miłość swojego życia. Moją rudowłosą księżniczkę, osobę którą kochałem całym sercem. Jedyną osobę którą mógłbym tak pokochać. Rana na moim sercu jest jeszcze świeża, choć myślę że nigdy się do końca nie zabliźni. Od chwili kiedy Magnus powiedział, że Clary życie wszystkich w instytucie się zmieniło. Najgorszą chwilą był moment w którym powiedzieliśmy o tym Jocelyn. Jej rozpacz byłą ogromna. Nie chyba jednak nie, najgorszym momentem była ceremonia pogrzebowa Clary. Nie było ciała więc nawet nie mogliśmy pożegnać jej w odpowiedni sposób. Dla mnie ta ceremonia była bez sensu. Dla mnie już nigdy nic nie będzie takie same. Nawet gra na pianinie nie daje mi ukojenia, co ja mówię nawet zabijanie demonów mi nie pomaga. Nie mogę już dalej się oszukiwać muszę się wziąć w garść. Muszę żyć dalej, Clary na pewno by tego chciała. Teraz siedzę w jej pokoju i przeglądam nasze zdjęcia nie wierze, że miała ich aż tyle. Siedzę tam, aż ktoś nie otwiera drzwi.

-Cały dzień tu siedzisz Jace?-Pyta Izzy.

-Prawie siostrzyczko.

Dziewczyna podchodzi do łóżka Clary i siada obok Jace'a. Po chwili cisz przytula brata.

-Brakuje mi jej Jace.- Mówi ocierając łzy.

-Mi też  Izzy.

-Jace to mija wina.- Mówi, chłopak chciał jej przerwać ale ona mu przerwała.- Nie, Jace nie przerywaj mi dobrze. Gdyby nie ja to ona by wciąż żyła. Gdybym ją wtedy nie zostawiła to ona by tu teraz była. Jace to moja wina.-Powiedziała i zalała się łzami. Brat ją objął i zaczął uspokajać.

-Nie Izzy to nie twoja wina.

-Ale...-Przerwał jej.

-W tym nie ma niczyjej winy Izzy, nic nie mogliśmy na to poradzić.

-Nigdy jej nie zapomnę.

-Ja też, ona zawsze będzie w moim sercu.

-Była moją najlepszą przyjaciółką i ją straciłam, już chyba nigdy nie wybiorę się na zakupy.-Powiedziała, a chłopak pierwszy raz od długiego czasu szczerzę się zaśmiał.

-To nie możliwe Izzy ty bez zakupów nie przeżyjesz.

-Chyba masz rację.- Zaśmiała się.

-Jasne, że mam rację.

Po kilkudziesięciu minutach rozmowy Izzy wyszła z pokoju. Po chwili wstałem i przyjrzałem się pokojowi. Na ścianach były plakaty ulubionego zespołu Clary. Na jej biurku leżał otwarty szkicownik. Może mu się wydawało, ale chyba jeszcze czuł jej zapach na poduszce. Wszystko w tym pomieszczeniu przypominało mi o mojej dziewczynie. Po chwili miał dość ostatni raz popatrzył na pokój i wyszedł.






Clary
Dwa tygodnie wcześniej

Po kilkunastu minutach doszliśmy do jakiś  drzwi. Sebastian otworzył je. Gestem pokazał żebym weszła. Gdy tylko przekroczyłam próg zobaczyłam ciemne pomieszczenie. Na środku pokoju stał jakiś gość, a dookoła niego był świece.Stał koło kamiennego ołtarza. Co jeszcze dziwniejsze ołtarz znajdował się w pentagramie.

-Co to ma znaczyć.

-Oj moja mała siostrzyczko pewien czarownik pomorze mi się z tobą uporać.

-Co...-Nie dokończyłam ponieważ zatkał mi usta. Wziął mnie na ręce, co nie było łatwe, bo prubowałam się uwolnić. Jednak nie dałam rady. Gdy w końcu udało mu się mnie unieruchomić, ruszył ku ołtarzowi. Położył mnie ma zimnym kamieniu i wtedy podszedł do nas czarownik.

-Witaj Clarisso Adele Morgenstern. -Powiedziałam zakapturzona postać.

-Kim ty jesteś i co wy chcecie ze mną zrobić.- Powiedziała Clary próbując się wyrwać.

-Naprawdę nie wiesz kim jestem Clary. -Zapytał. Następnie zdjął kaptur.

-Magnus?!- Wykrzyczała z niedowierzaniem.

-Och, i znowu mnie ktoś myli z tym moim nieszczęsnym braciszkiem.

-Jesteś jego bratem?

-Tak starszym bratem, starszym o całe 10 minut.

-No dobrze, co to wszystko ma zemną wspólnego.

-Mała Clary jaka ty jesteś naiwna. Nie jesteś tu przez Magnusa. Jesteś tu, ponieważ twój brat tego chciał.-Powiedział

-Co wy chcecie mi zrobić?-Zapytała jeszcze mocniej się wyrywając.

-Niedługo się dowiesz.. -Powiedział

Wymamrotał słowa w nieznanym mi języku, kiedy skończył nie mogłam się poruszyć ani nic powiedzieć. Jakaś tajemnicza siła mi tego zabraniała. Po chwili znów zaczął mówić w tym samym języku, na jego słowa płomienie świec wystrzeliły w górę. Brat Magnusa razem ze Sebastianem podeszli do kamiennego ołtarza. Sebastian podszedł do mnie położył ręce na mojej głowie i zaczął coś mówić do czarodzieja.

-Arakielu co mam robić.

-Przyjacielu, gdy zacznę mówić zaklęcie to ty powiedz to co ma zrobić.

Mężczyzna znów zaczął mamrotać te swoje zaklęcia. Natomiast Sebastian pochylił się i zaczął szeptać mi coś do ucha .

-Moja kochana siostrzyczko opowiem ci pewną historię.- Powiedział.- Nazywasz się, Clarissa Pangborn. Od urodzenia mieszkamy w Szkocji. Nasi rodzice zginęli w wypadku dwa lata temu.
Za dwa tygodnie masz się przeprowadzić z naszego domu w Szkocji do instytutu w Londynie.
Nie znasz nikogo z Nowego Yorku, nawet nigdy tam nie byłaś. Jesteś Angielką, twoją jedyną rodziną jestem ja. A teraz jesteśmy z wizytą u naszego przyjaciela. Kochasz rysować i robić zakupy. Masz całą garderobę ciuchów i osobną na buty. Masz też sporo broni

Z chwilą gdy skończył mówić zemdlałam.


Sebastian 




Minęło już sporo czasu odkąd rzuciliśmy zaklęcie na Clary. A ona wciąż się nie budzi. Może zrobiliśmy coś źle, w końcu nie chciałem jej nic zrobić. Po prostu nie mogłem pozwolić, żeby dalej się szlajała z tym całym Jace'm. Moja siostra powinna być ze mną. I w końcu jest. Zobaczyłem, że poruszyła się. Od razu do niej podszedłem. 

-Otwórz oczy rudzielcu.-Powiedziałem a ona otworzyła oczy i lekko się uśmiechnęła.

-Sebastian ile razy mam ci powtarzać żebyś mnie nie nazywał rudzielcem, a tak w ogóle co się stało okropnie boli mnie głowa.-Powiedziała

-Wiesz twoje obcasy plus kamienna podłoga równa się wielki guz głowy.

-Mówiłam Arakielowi żeby się przeprowadził w bardziej nowoczesne miejsce.

-Wiesz co stęskniłem się za tobą.-Powiedziałem i przytuliłem siostrę.

-Widzimy się codziennie.-Odpowiedziała 

-No tak.

-Jeśli teraz za mną tęskniłeś to co będzie jak ja przeniosę się do Londynu.

-Jakoś damy radę.

-No dobrze zbieraj się musimy jechać do domu.- Powiedziała

-Co już.

-Tak przecież muszę się spakować.

-Clary wyjeżdżasz dopiero za dwa tygodnie.

-A czy ty wiesz, że ja muszę się spakować.

-To zajmuje jakieś 45 minut.

-Sebastian czy ty wiesz ile ja mam butów?-Spytała

-Jasne, że wiem.

-To jedziemy do domu?

-Tak jedziemy do domu 


Koniec księgi pierwszej 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz